.

sobota, 16 lutego 2013

1. Ostatnia noc w domu.


   Małe miasteczko „SIN” gdzie życie toczy się tak jak na całym świecie. Młodzi, zdesperowani ludzie, nastolatki w ciąży, kradzieże, imprezy do białego rana, prostytutki, rozwody, bogaci frajerzy, sztuczne lalki i wiele innych dziwactw. W sumie było to dla mnie normalne. Miałam monotonny tryb życia, lecz jednak miało się to zmienić jutrzejszego ranka. Dziś jak zwykle rano obudziła mnie moja psina skacząc po mnie. Domyśliłam się, że pora wstać.
- Ugh, tak, tak. Wstaje. Zejdź ze mnie. - leniwie podniosłam tyłek z łóżka. Ogarnęłam się w łazience. Ubrałam top, legginsy i buty do biegania.
- Mamo, idę pobiegać! - krzyknęłam przy drzwiach spinając włosy w wysoki kucyk.
- Bierzesz ze sobą Mailo? – zapytała wychylając się z kuchni.
- No ba – wyszczerzyłam ząbki po czym zawołałam mojego olbrzyma. Przybiegł natychmiast gotowy na „spacer”.
- Pamiętaj, że dziś musisz skończyć pakowanie.
- Wiem, wiem. - jakoś nie cieszyłam się z tego powodu.
Zamknęłam za sobą drzwi i truchtem skierowałam się z Mailo w stronę parku.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu, wypuściłam go ze smyczy, by mógł spokojnie pochodzić. Rozgrzałam stawy i zabrałam się za bieg dookoła parku. Nie byłam sama, dużo osób w miasteczku dbało o zdrowie biegając. Kątem oka zerkałam na psinę. Biegnąc byłam w swoim żywiole. Uwielbiałam ćwiczyć. Była to moja mocna strona.
- Vicky! – przyjaciółka rzuciła się mi na szyję.
- Kate! Udusisz mnie! – puściła mnie i kontynuowałyśmy truchtem.
- Zostań w mieście, nie wyjeżdżaj.
- Będziemy się widywać przecież, co jakiś czas.
- Yhm, ty będziesz zajęta pracą a mnie będziesz miała w dupie. – Kate wyraźnie posmutniała.
- Przestań…
Przegadałyśmy cały mój poranny trening. Kate wypytywała mnie mniej więcej gdzie będę mieszkać, czy biorę Mailo, jak zniesie on podróż i częste siedzenie w domu w samotności. Jak ja sobie poradzę sama w mieszkaniu. Zadawała miliony pytań.
Żegnając się obie padłyśmy sobie w ramiona. Zgarnęłam Mailo siedzącego sobie na ławce i truchtem pobiegliśmy do domu.
* * *
Wychodząc spod prysznica ubrałam się w spodenki, bokserkę i zaplotłam mokre włosy w warkocz. Dokończyłam pakowanie i padłam na łóżko. Zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie jak dam rade sama ze wszystkim.
- Victoria? Przeszkadzam? – usłyszałam cichy głos mamy.
- Nie, nie. Wejdź. – usiadłam po czym weszła i usiadła obok mnie.
- Słuchaj jeśli czegoś będziesz pot…
- Tak mamo, wiem. Jestem już dużą dziewczynką. Sama mi to ciągle powtarzałaś. Dam rade, będę pisała, dzwoniła, nie stracimy ze sobą kontaktu! – przerwałam jej wpół zdaniu.
- Ojciec byłby z Ciebie dumny Victorio. – posmutniała.
- *Nie, nie, nie. Tylko nie ten temat* - pomyślałam.
Matka wzięła głęboki oddech i przytuliła mnie.
- Zaraz będzie obiad. – oznajmiła i udała się do kuchni.
Gdy tylko wstałam z łóżka usłyszałam krzyk i poczułam jakby stado słoni przygniotło mnie powrotem do łóżka.
- Aa! David, ważysz tone, zejdź ze mnie! – próbowałam się wyrwać spod ciężaru brata.
David miał 27 lat, był strasznie umięśniony, tonę ważyły chyba jego mięśnie.
- Siostra, jak możesz zostawiać starszego brata samego! – zaczął uderzać mnie w twarz własnym mokrym warkoczem.
- Ugggh, zejdź. I nie zostajesz sam, masz mame. – uwolniłam się spod niego i wstałam poprawiając warkocz. On zatem rozłożył się na moim łóżku i podparł się na przedramieniu.
- Pamiętaj, że jeśli jakiś bogaty frajer będzie chciał Cie przelecieć, to najpierw go okradnij, a potem wiej tutaj. – wyszczerzył swoje białe ząbki a ja przewróciłam oczami.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że dog argentyński to niezbyt dobry pomysł do apartamentu? – dodał po chwili siadając.
- Da rade, to mądre psisko. – ucałowałam Mailo w zimny nosek. – No i nie widzę życia bez niego, da raaaade. – uśmiechnęłam się.
* * *
Resztę dnia spędziłam z bratem, mamą no i Mailo. Po obiedzie wyskoczyłam na mały bieg po okolicy a po powrocie usiedliśmy i rodzinnie oglądaliśmy filmy. Strasznie chciałam zostać w miasteczku z nimi. Ale wypełniam wolę ojca. W testamencie przepisał właśnie mi apartament, który jest dość niedaleko pracy, którą znalazłam. Byłam jego oczkiem w głowie. Zanim stałam się dorosła, już zapisał testament. Wiedział, że podczas którejś służby policyjnej coś mu się stanie. Niestety trafiło na niego.
Reszte dnia spędziłam rodzinnie. Domownicy pomogli mi skończyć się pakować. Wieczorem wziełam prysznic i padłam na łóżko. Rozejrzałam sie po pokoju.
- *To ostatnia noc w domu...*-pomyślałam i pogrążyłam się w śnie.

3 komentarze:

  1. jestem ciekawa gdzie dokładnie wyjeżdza Victoria ;)
    wydaje mi się, że do jakiegoś dużego miasta.
    I jaka to będzie praca ?
    Zaczyna się ciekawie,czekam na kolejny rozdział,jak mozesz informuj bo czytam już tyle opowiadań ,że nie ogarnełabym tego wszystkiego ! :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie pojawił się 8 Rozdział, zapraszam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczy ten Mailo :). Fajny rozdział!

    OdpowiedzUsuń