.

wtorek, 9 września 2014

8.

     ...O godzinie 7:00 zadzwonił budzik. Zwlekłam się z łóżka. Jako pierwszy cel wyznaczyłam sobie wyjście z Mailem na poranną toaletę. Następnie wziąć szybki prysznic, ubrać się elegancko ale schludnie, wypić kawę, wziąć głęboki oddech i wyjść do pracy z podniesioną głową.
Okey, wszystko zrobione. Ucałowałam Maila w czółko i wyszłam.
Złapałam taksówkę. Pomyślałam, że na takie codziennie jazdy taxówką, wydam fortunę, więc przydałby się jakiś samochód, nawet tylko dwuosobowy, byle dojechać z miejsca A do miejsca B.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił kierowca.
- Dziękuję. - zapłaciłam i wysiadłam.
Wzięłam kolejny głęboki oddech i bez żadnych pytań weszłam do budynku. Zdziwiłam się, że dwójka ochroniarzy nie zapytało mnie co tu robię. Wsiadłam do windy i podjechałam na dwudzieste piętro. Przy recepcji nie było "miłej szatynki", więc udałam się pod numer 118 i zapukałam. Cisza. Zapukałam jeszcze raz.
- Wejdź! - znów ten przyjemny głos.
Otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry. - przywitałam się, otrzymałam w zamian uśmiech.
Dziś miał krwisto-czerwony krawat. Mniam. Cały był mniam.
- Już idziemy. - podszedł do mnie.
Wskazał ręką, że mam iść przodem i znów to zrobił. Znów położył delikatnie dłoń na moich lędźwiach. Prowadził mnie tak do windy. W środku zabrał dłoń i stanął obok mnie. Byłam speszona. Wlepiałam wzrok w drzwi windy, lecz kątem oka zauważyłam, że jego wzrok błądzi po moim ciele. Czułam jak rozbiera mnie wzrokiem. Najnormalniej poczułam się naga. Winda zatrzymała się na 10 piętrze. Moim oczom ukazało się jakieś 20 boksów z biurkami i komputerami.
- Przy boksie drugim stoi facet, który oprowadzi Cię po piętrze i powie co dalej. Ja mam ważne spotkanie za 10minut, więc do zobaczenia później Victorio. - odszedł, nawet nie spoglądając na mnie.
Doszłam do wniosku, że ten facet jest trochę dziwny, najpierw wlepia we mnie swój wzrok, a następnie odchodząc nawet na mnie nie spojrzy.
***
     Moja dzisiejsza praca należała do najłatwiejszych. Obeznałam się z bazą wszystkich imprez. Było ich mnóstwo, od wesel, urodzin, po bale dobroczynne. Szef działu, Marco, był bardzo sympatyczny, wszystko mi wytłumaczył, więc czułam się pewniej. Uprzedził mnie również, że lubi mocną czarną kawę, więc zorientowałam się, że to ja mam mu ją donosić. Jako jego prawa dłoń... Zaraz, zaraz, prawa dłoń?! Gdy się o tym dowiedziałam, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Nie lubiłam aż tak odpowiedzialnych działań, patrząc na to, że jestem tu nowa. Marco, uspokajał mnie, mówiąc, że to Pan Oscar ujrzał we mnie potencjał na te stanowisko i wie, że sobie poradzę. Nie ukrywam, iż wolałabym teraz siedzieć i planować czyjś ogród, martwiąc się o to, czy krzak malin, będzie komponował się z ogrodowym krasnalem.
***
     Stałam właśnie pod strumieniem gorącej wody, który koił moje obolałe ramiona. Równocześnie starałam się rozmasować obolałe mięśnie, po siedzeniu 8h na tyłku i opieraniu się o twarde oparcie. Na moim ciele wystąpił dość przyjemny dreszczyk. Błądziłam dłońmi po ciele, wmasowując przy tym brzoskwiniowy żel pod prysznic. Nagle poczułam się jakbym była oblewana wrzącą lawą. Szybko spłukałam się, umyłam włosy i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się miękkim białym ręcznikiem i stanęłam na przeciwko umywalki. W lustrze, które wisiało nad nią nie było widać mojego odbicia z powodu pary, która unosiła się w całej łazience. Przetarłam dłonią lustro, moim oczom ukazała się zarumieniona kobieta, która ewidentnie potrzebowała pewnego spełnienia. Mimowolnie uśmiech wyskoczył na moją twarz. Przetarłam włosy drugim ręcznikiem, rozczesałam je i wyszłam do salonu. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Kate.
- No cześć mała! - usłyszałam bardzo wesoły głos przyjaciółki.
- Kate! Co ty taka szczęśliwa?
- Jakieś 15minut temu miałam seks życia, Vicky, jest cudownie. - drgnęłam na to konkretne słowo.
W tle usłyszałam znajomy śmiech.
- David!? - aż podniosłam tyłek z kanapy i chwyciłam się za serce, które zaczęła bić jak oszalałe.
- NIE! Vicky, oszalałaś!? - Kate aż wkrzyczała te trzy słowa do słuchawki.
- Kate... Na pewno? Obiecałaś. - słyszałam w jej głowie zaniepokojenie
-Wiem, że obiecałam. Vicky, nie zrobiłabym Ci tego. A zresztą, wszystko Ci opowiem, bo w piątek wieczorem już u Ciebie będziemy. A teraz muszę kończyć. Trzymaj się, pa! - rozłączyła się.
Stałam tak jeszcze chwilę trzymając telefon w ręce. W końcu napisałam smsa do Kate. "Mam nadzieję, że to nie prawda. Jeśli jest inaczej, nawet się tu w piątek nie pokazuj...". Miałam złe przeczucie, że Kate przespała się z moim bratem. Obiecała. Obiecała mi, że tego nie zrobi. David był bardzo uczuciowym chłopakiem, w przeciwieństwie do Kate, która tylko szukała zaspokojenia swojego libido z facetami jak i kobietami.
Padłam na kanapę a Mailo od razu położył się obok, na ziemi. Leżałam na plecach, patrząc w sufit, a ręką drapałam Maila za uszkiem. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
     Zerwałam się z kanapy niczym poparzona, gdy Mailo zaczął szczekać, a po mieszkaniu rozlegał się nachalnie dzwonek do drzwi na przemian z pukaniem. Uciszyłam psa. Wstałam, poprawiłam ręcznik, w którym zasnęłam i pobiegłam do drzwi, zajrzałam przez tzw. judasza.
- DAJ MI CHWILĘ! - pobiegłam spanikowana do sypialni, ponieważ za drzwiami ujrzałam sylwetkę Lucasa, po drodze jeszcze szybko zerknęłam na zegarek. 21:30, super. 30 minut temu powinnam już biegać po parku.
- Vicky, wszystko w porządku!? - usłyszałam pewien niepokój w jego głosie.
Szybko rzuciłam gdzieś w kąt ręcznik, założyłam bieliznę, szorty i pierwszą lepszą bokserkę. Pobiegłam spowrotem do drzwi i otworzyłam.
- Lucas, przepraszam! Nie żebym zapomniała, ale nawet nie wiem kiedy zasnęłam na kanapie. Przepraszam! - zdyszana starałam się usprawiedliwić.
Na darmo. Mężczyzna zrobił krok do przodu, co spowodowało przekroczenie progu. Musiałam zrobić krok w tył, gdyż zderzylibyśmy się ciałami. Zamknął za sobą drzwi a ja znów zrobiłam krok w tył. Na twarzy miałam pytającą minę, a on za to bardzo rozbawioną.
- Widzę, że ty już po rozgrzewce? - zaśmiał się.
Uwielbiałam jak to robił, uwielbiałam jak miał taki szczery uśmiech na twarzy.
- Nie, nie, nie. Wejdź. Przebiorę się i możemy iść na ten umówiony jogging.
- Może usiądziemy i pogadamy? Chyba coś Cię trapi młoda damo? - przejrzał mnie na wylot.
- W sumie... - nie dokończyłam, gdyż ściągnął buty, wyminął mnie i udał się w stronę salonu.
Spojrzałam za nim. Dopiero teraz moją uwagę przykuło jego zajebiste ciało. Miał na sobie luźne spodenki i czarną bokserkę. Na samą myśl, jakby wyglądał bez niej, zrobiło mi się gorąco... Zrobiło mi się gorąco wszędzie!
Siedzieliśmy na kanapie, popijaliśmy colę z lodem i rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim. Nie ukrywam, iż czasami miałam wrażenie że zaraz eksploduję przy nim. Doszłam do wniosku, że czegoś mi brakowało. Tak, brakowało mi TEGO, brakowało mi zbliżenia się z facetem, Brakowało mi pełnego rozluźnienia się, zaspokojenia.



~*~
Jest źle, moja wena sobie poszła :c 

2 komentarze:

  1. Wcale nie jest źle! Co ty wygadujesz :p Liczę na romans Vicky z tym gorącym szefem ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowy rozdział! http://figure-you-out.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    Charlie

    OdpowiedzUsuń