.

piątek, 19 września 2014

9.

     ...Strasznie zaspana weszłam do kawiarni, która była obok budynku Foxfire. Wzięłam na wynos dwie kawy. Dla Marco czarną, bardzo mocną, a dla mnie z dużą ilością mleka i kostką cukru. Każdemu, kogo spotkałam starałam się posłać przyjazny uśmiech, aby nie narobić sobie wrogów.
     Wczoraj wieczorem bardzo długo rozmawialiśmy z Lucasem. Dopiero około 23:47 wyszedł z mojego mieszkania. W nocy niestety nie mogłam zasnąć, przez miliony myśli.
     Podeszłam do windy i łokciem starałam się wcisnąć okrągły przycisk przywołujący ją, gdyż moje obie dłonie były zajęte przez kubki kawy.
- Może pomóc? - przeszedł mnie przyjemny dreszcz słysząc ten głos.
Obok mnie stał właśnie szef wszystkich szefów w Foxfire, pan szanowny Oscar Fox, w idealnie dopasowanym garniturze. Wcisnął przycisk i po krótkiej chwili drzwi windy otworzyły się.
- Dziękuję Panu. - nawet nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Miał coś w sobie, co powodowało, że czułam się nieswojo.
Nic nie odpowiedział, tylko wszedł za mną do windy i wcisnął przycisk z numerem 10. Staliśmy obok siebie, wlepiając wzrok w drzwi. O dziwo nikt więcej nie dołączył do nas. Wysiadłam na 10 piętrze. Jakiś mały diabełek podkusił mnie, bym spojrzała w stronę windy. Momentalnie tego pożałowałam. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem mężczyzny. Miał poważną minę, jak na biznesmena przystało. Otrząsnęłam się dopiero, gdy drzwi windy zamknęły się. W głowie miałam natłok myśli. Skierowałam się do biurka Marco, który na widok kawy szeroko się uśmiechnął.
- No moja panno, mam dla Ciebie ekstra zadanie! - powiedział podekscytowany zabierając ode mnie swoją kawę.
- Mmm... Przepyszna! - dodał po zrobieniu łyku.
- Ciesze się, że smakuje. - posłałam mu uśmiech. - Jakie zadanie mnie czeka, mam się bać?
- Dostaliśmy prośbę o zorganizowanie balu charytatywnego na rzecz Domu Dziecka w Sreengever! - klasnął w dłonie. - Uwielbiam bale charytatywne! 
- No to do dzieła!  - również klasnęłam i się zaśmiałam.
- Jest tylko mały problem, ten bal ma odbyć się dokładnie za tydzień.
- Więc spinamy tyłek i do dzieła! - podekscytowałam się faktem, że w końcu coś będzie się działo.
- I to mi się podoba! Piąteczka! - przybiliśmy sobie piątkę i zabraliśmy się za robotę.
Mój boks był z numerem 1, tuż obok Marco, który siedział po mojej prawej. Widziałam go tylko przez lekko przeszkloną szybę. Zabrałam się za pracę. Moim zadaniem było zaprojektowanie zaproszeń, wysłanie je do około 300 osób, a dwa dni przed balem po wydzwaniać do zaproszonych po potwierdzenie obecności. Więc musiałam się sprężyć. Odpaliłam program na komputerze, który Marco na szybko mi wytłumaczył i zaczęłam tworzyć.
- Pani zapracowana, jest już pora na lunch, oderwij się na chwilę. Należy Ci się duża kawa i ciacho. - oderwałam wzrok od komputera i przeniosłam go na Marco, który zaglądał znad ścianki boksu.
- Dziękuję bardzo Panu, ale nic się nie stanie, jak lunch mnie ominie.
- Victorio, jaki Pan, no jaki Pan? - zaśmiał się.
- No okey Marco, dzięki ale nie.
- Nie ma nie. Wyrobisz się, spokojnie. Zapraszam, nalegam.
- Och, no dobrze.
      W kawiarni wypiliśmy po dużym kubku kawy i zdecydowaliśmy się na klasyczny sernik. Marco poinformował mnie, że do baru, czy restauracji nie opłaca się chodzić, ponieważ zanim nasze jedzenie by zostało podane to już dawno minęła by przerwa, więc jeśli chciałabym zjeść coś bardziej pożywnego niż ciasto, to będę musiała przynosić sobie z domu. Obgadaliśmy wstępny plan balu. 30 minut strasznie szybko minęło. Pełni energii po mega kawie wróciliśmy do pracy.
     Nim się obejrzałam zegar pokazał 17:00. Zaproszenia miałam gotowe, wysłanie ich zostawiłam sobie na jutrzejszy dzień. W między czasie pomagałam również Marco z wybraniem kuchni i menu.
***
     Siedziałam już w parku na ławce, pod którą leżał Mailo. Wykonałam telefon do brata.
- No cześć mała! - jak zwykle w dobrym humorze.
- Cześć, dzieje się tam coś ciekawego u was?
- W sumie szara rzeczywistość, praca, dom, praca, dom. Mama i ja tęsknimy za Tobą. Pusto tu bez Ciebie i Mailo.
- Ohh, David. Niedługo Mailo u was zawita. Zabierzecie go ze sobą dobrze? Tu wychodzę z nim ledwo trzy razy na dzień. A u was będzie mógł swobodnie leniuchować na świeżym powietrzu w ogrodzie.
- Nie ma sprawy, w sumie masz racje.
- Całkiem inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Tęsknie za wami cholernie, nie mam co robić po pracy, nie mam nawet do kogo się odezwać. Jedynie poznałam mojego szefa, szefa tego szefa, kolesia i sąsiadkę z dzieckiem.
- Mam nadzieję, że ten szef, szef tego szefa i ten koleś są w porządku do Ciebie hm?
- Tak, tak. Nie masz się co bać.
- No ja myślę, jakby coś się działo, to wiesz, masz od razu dzwonić, pisać, cokolwiek, byle do mnie pierwszego, zrozumiano?
- Tak, tak, zrozumiano starszy, nadopiekuńczy, kochany bracie. - usłyszałam śmiech w słuchawce, na co odpowiedziałam uśmiechem.

- I tak słyszę, że coś Cię trapi, ale pogadamy o tym w piątek, teraz muszę kończyć, jeszcze siedzę w pracy.
- Dobrze. Ucałuj mamę i Kate ode mnie. 
- Mamę ucałuję, Kate ucałujesz sama w piątek. - ulżyło mi gdy to powiedział. - Pa mała. - dodał.
- Pa. - rozłączyłam się.
Podniosłam tyłek z ławki, przypięłam smycz do obroży Mailo i razem ruszyliśmy w stronę domu.
     Byłam na prawdę zmęczona. W domu wzięłam długi, odprężający prysznic, wypiłam herbatę i padłam na łóżko. Zasnęłam. Obudził mnie dźwięk smsa w moim telefonie, który leżał na stoliczku obok łóżka. Zerknęłam najpierw na zegarek, który wskazał 22:23. Przeczytałam smsa z jednym okiem zamkniętym, gdyż światło bijące z telefonu niesamowicie raziło, gdy wokół było ciemno.

~Od: Lucas
"Cześć, mam nadzieję, że nie obudziłem? Gdy następnym razem będziesz rozmawiała przez telefon, to nie udawaj, że nikogo nie znasz. Przechodziłem Ci przed nosem z dwa razy z Ferrero ;)".

Podejrzewam, że Ferrero to ten słynny York od Leilii. Szybko wystukałam odpowiedź.

~Do: Lucas
"Hej. Obudziłeś, ale to nic. Równie dobrze mogłeś usiąść obok i się przywitać, nie sądzisz? ;)"

~Od: Lucas
"Przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać. Jeszcze twój chłopak by mnie usłyszał. Nie spodobałoby mu się to, że dosiadł się do Ciebie jakiś facet."

~Do: Lucas
"Dla twojej wiadomości, rozmawiałam z bratem. Mojego chłopaka już poznałeś, nawet Cię polubił. Powiedział mi ostatnio, że lubi, gdy drapiesz go za uchem ;)"

~Od: Lucas
"Cieszę się, że mnie polubił. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję podrapać go za uchem :)"

~Do: Lucas
"Gwarantuję Ci to. A teraz, dobranoc :)"

~Od: Lucas
"Śpij słodko."




~*~
Rozdział miał być o wiele wcześniej, przepraszam.
To wszystko przez serial "The Walking Dead", który oglądam codziennie do 3/4 rano :3

3 komentarze:

  1. Lucas, Lucas, Lucas.. chyba coś się święci, ale co ja tam wiem ^^
    ja za The Walking Dead się zabrać nie mogę, ugh.. ;<
    Weeeny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobacz jeden odcinek, reszta poleci jak z górki :D

      Usuń
  2. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział: http://figure-you-out.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    Charlie

    OdpowiedzUsuń