.

niedziela, 23 listopada 2014

17.

     - Nie, nie, nie, wystarczy! - zasłoniłam dłonią kieliszek, który lada moment miał zostać ponownie napełniony winem. To by się źle skończyło.
Lucas uśmiechnął się tylko, po czym odstawił butelkę, rozsiadł się wygodnie i wlepił swoje ciemne oczy we mnie.
- Mogę zadać Ci pytanie? - spojrzenia się spotkały.
- Pewnie.
- Co Cię tak rozzłościło, gdy przyszedłeś do Oscara?
- Nie chciał oddać mi wpłaconej zaliczki za wesele.
Przytaknęłam. Oczy Lucasa nadal mnie przeszywały.
- Co? Jestem brudna? - zasłoniłam twarz dłońmi.
- Jesteś śliczna. - wypalił po chwili ciszy.
Poczułam jak zalewa mnie fala gorąca, dreszczy, podniecenia i wszystkiego co możliwe. Alkohol robił swoje. Przesunęłam dłonie niżej, by odsłonić oczy i na niego spojrzeć. Zakrywałam nos, usta i moje czerwone ze wstydu policzki. Pokiwałam przecząco głową na co otrzymałam twierdzące kiwnięcie.
- Zaniosę... miskę. - wstałam z fotela i momentalnie zaszumiało mi w głowie.
Skutki picia na siedząco. Starałam się bez żadnych wpadek zabrać miskę i zwiać do kuchni.
Wrzuciłam ją do zlewu i oparłam się dłońmi o blat schylając głowę. Za dużo wina, za dużo wina, za dużo!
- Za dużo wina, hm? - on czyta mi w myślach.
Stanął tuż za mną. Poczułam jego dłonie na moich biodrach. Co jest grane? To był cios poniżej pasa. Dosłownie. Podniosłam wzrok na ścianę przede mną i kiwnęłam twierdząco głową. Czułam jak automatycznie obracam się w jego stronę. Spojrzałam na niego i jego uśmieszek mówiący, że chyba też wystarczy mu na dzisiaj procentów.
Jedną dłoń trzymał nadal na moim biodrze, a drugą złapał moją brodę, unosząc ją do góry. Powoli przybliżył swoją twarz do mojej i złożył na moich ustach pocałunek. Świat zawirował i zaczął płonąć. Gdy tylko chciał zakończyć pocałunek, mojego ręce zawiesiły się na jego szyi i przedłużyły tę chwilę. Serce zaczęło łomotać, jakbym miała dostać zawał. Pocałunki były coraz głębsze, mocniejsze. Oddechy przyśpieszały. Nie mam pojęcia, kiedy mój tyłek znalazł się na blacie, a ja oplatałam nogami mężczyznę, który doprowadzał mnie wręcz do szaleństwa. Gdy tylko poczułam, że jego dłoń wślizguje się pod moją bluzkę oderwałam się od niego.
- Lucas, czy nap...
Przerwał składając na moich ustach kolejny pocałunek i kolejny i kolejny. Nie dał mi dojść do słowa.
Uniósł mnie za pośladki. Moje nogi zacisnęły się wokół niego mocniej. Niósł mnie jakbym ważyła o wiele mniej niż w rzeczywistości.
W mgnieniu oka znaleźliśmy się w sypialni. Nie mam pojęcia jak dał rade wejść po schodach w takim stanie i to jeszcze z takim ciężarem. Leżałam w poprzek łóżka, a on stał przede mną. Ściągnął bluzkę, a ja podparłam się na łokciach. Uśmiech nie znikał nam z twarzy. Przygryzłam dolną wargę i rozszerzyłam lekko nogi dając mu do zrozumienia, by nadał tempa. Rozumiał mnie bez słów. Wślizgnął się między moje nogi i zaczął całować po szyi, błądząc przy tym dłońmi pod moją bluzką, która momentalnie znalazła się na ziemi.
Świat wirował, alkohol i podniecenie nieźle namieszało mi w głowie. Widziałam tylko jakieś urywki, mój rozum nie do końca ze mną współpracował.
Porozrzucane ubrania, rozpalone ciała, przyśpieszone oddechy i ciche jęki rozkoszy.
    
     Do moich uszu dotarł dźwięk mojego telefonu. Zerwałam się z łóżka niczym poparzona i doznałam szoku widząc moje ubrania na podłodze. Byłam całkiem naga. Szybko podniosłam ubrania i odwróciłam się w stronę łóżka. Leżał na nim mężczyzna, na szczęście od pasa w dół przykryty prześcieradłem. Wyglądał niczym młody bóg. Po cichu zabrałam wszystkie rzeczy i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Wparowałam do łazienki, przemyłam twarz, spięłam włosy i ubrałam się. Dźwięk telefonu znowu rozległ się po pomieszczeniu. Wyciągnęłam go szybko z kieszeni spodni. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Vicky, do jasnej cholery gdzie ty jesteś? Przez cały dzień nie będę Ci krył dupska!
- Marco, ja... Miałam mały wypadek, wszystko Ci opowiem. Nie mogę dziś przyjść do pracy, wymyśl coś, proszę!
- Stawiasz mi mega kawę.
- Nawet dwie! Pa!
Rozłączyłam się i dopiero teraz dotarło do mnie, która godzina. Mianowicie wybiła jedenasta.
Starając się nie robić hałasu wyszłam z domu. Nie miałam nawet złamanego grosza, by złapać taksówkę. Pozostało mi iść na piechotę.
     Wyszłam spod prysznica, zamykając za sobą drzwi kabiny. Osunęłam się po niej na ziemię, podciągnęłam kolana do siebie i schowałam w nich twarz. Wszystko się skomplikowało, to nie tak miało być. Miałam przepracować swoje osiem godzin w pracy, iść do Oscara i rzucić mu wypowiedzeniem w twarz. Nie mam siły. Wstałam, wzięłam głęboki oddech i ogarnęłam się. Ubrałam się w wygodne ciuszki, a włosy spięłam w kucyk.
     Leżąc w sypialni na łóżku złapałam telefon do ręki i zadzwoniłam do brata.
- No cześć mała! - jak zwykle radosny.
- Co robisz? - usiadłam na brzegu łóżka.
- Siedzę w warsztacie, coś się stało?
- Przyjedź po mnie. - poczułam wielką gulę w gardle.
- Wpadasz na weekend?
- Wracam na stałe.
- Co? Vicky, do cholery, co jest?
- Przyjedź. Będę ciągle w domu. - nie dałam rady dłużej z nim rozmawiać. Rozłączyłam się i wpadłam w płacz.
Wyciągnęłam z szafy torbę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Mój telefon co jakiś czas dzwonił, na przemian był to David, Lucas i doszła do tego Kate, która pewnie dowiedziała się o moim powrocie od Davida. Gdy tylko torby stały już w przedpokoju wzięłam telefon do ręki by odczytać lawinę smsów od Lucasa. Błagał bym odebrała, że chce pogadać, pytał czy zrobił coś złego, dlaczego wyszłam i... że za niedługo u mnie będzie. Modliłam się, by to David był pierwszy.
Po jakiejś godzinie i czterdziestu minutach od momentu rozmowy z bratem, usłyszałam pukanie do drzwi. Przed zerknięciem przez oko judasza wzięłam głęboki oddech.
- Szybko wchodź.
Kamień spadł mi z serca, gdy otworzyłam drzwi, a za nimi był D.
- Vicky, do cholery co się stało? Płacisz mi wszystkie mandaty, które dostane przez fotoradary! - był wkurzony.
Nie powiedziałam nic. Przytuliłam go i poczułam jak wzdycha i również mnie obejmuje.
- Masz wszystko?
Kiwnęłam tylko głową. Zabrał dwie walizki, a ja torebkę i laptopa. Wpakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy, tym razem przepisowo. Po drodze wysłałam maila do Pana Oscara, z informacją o moim wypowiedzeniu z powodu trudnych spraw rodzinnych. Wysłałam również smsa do Marco z informacją, że kiedyś wyjaśnię. Miałam ochotę napisać też do Lucasa. Problemem było to, że jestem tchórzem.
     Wraz z Kate i Mailo leżeliśmy na moim łóżku w pokoju. Opierałyśmy głowę o tułów mojego olbrzyma, który smacznie sobie spał. Byłyśmy po pysznej kolacji, którą przygotowała nam moja mama.
- Co teraz zamierzasz? - zapytała mnie przyjaciółka bawiąc się kosmykiem włosów.
- Z czym?
- Z wszystkim. Z mieszkaniem, które w sumie należało do Ciebie, z pracą?
- Dam go pod wynajem, sprzedam, cokolwiek... Pracę jakąś znajdę.
Kate tylko mruknęła coś pod nosem.
- Wpadnij jutro do ASa, zaczynam o szesnastej, skończę pewnie około drugiej w nocy, w końcu będzie sobota. - dodała po chwili.
- Przyda mi się jakieś piwo.
     Pożegnałam się z Kate po dwudziestej pierwszej. Usiadłam w salonie obok mamy, która jak zwykle czytała jakieś romansidło. Postanowiłam z nią porozmawiać. O wszystkim. Nigdy przed nią nie miałam tajemnic. Ominęłam tylko szczegóły ze sceny łóżkowej. Na wszystko miała jedną odpowiedź "Kieruj się sercem.". Tak też zrobiłam. Moje serce wręcz rozpaczało za rodzinną atmosferą.
    
   Następnego dnia, już z rana siedziałam w ogrodzie za domem, z kubkiem kawy, patrząc jak Mailo tarza się w trawie. Nie obyło się bez koca zarzuconego na ramiona, gdyż słońce z tygodnia na tydzień grzało coraz mniej. David siedział już w warsztacie, a matka, jak zwykle w bibliotece. Do południa nie zrobiłam nic pożytecznego. Leniłam się na pełnej. Nawet mój t-shirt w którym spałam, nadal znajdował się na moim ciele. Z ciekawości przejrzałam skrzynkę pocztową. Czekała na mnie odpowiedź od Oscara z informacją, że pieniądze za przepracowane dni otrzymam w ciągu czternastu dni. Na końcu maila nawet wysłał pozdrowienia, które według mnie, mógł sobie wsadzić w cztery litery. Po poszperaniu w internecie postanowiłam w końcu się ogarnąć. Czeka mnie wieczór z Kate, czyli to, co lubię najbardziej.






~*~
Nie mam pojęcia co pisać...

5 komentarzy:

  1. Okurdekurdekurdekurde *-* Wiedziałam, że do tego dojdzie, wiedziałam! Tylko dlaczego Vicky uciekła? Co więcej wyjechała z miasta? :<
    Lucas ją znajdzie i będą razem długo i szczęśliwie, muszą! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. omG OmG omg , OMg ! O.O
    sCENA Z LUCASEM : ZAJEBISTA dosłownie , och..po prostu wielbie tego bloga.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pozytywnie zaskoczona. :)
    Widzę wyraźnie, że wzięłaś sobie moje rady do serca, za co bardzo dziękuję. Znalazłam co prawda mały błąd, ale większość osób nie zdaje sobie z niego sprawy. Mianowicie:
    -"Przerwał składając na moich ustach kolejny pocałunek i kolejny i kolejny." Jeśli w zdaniu drugi raz piszemy "i" należy wstawić przed nim przecinek "...i kolejny, i kolejny."
    Być może jest ich więcej, ale nie jestem polonistką żeby je znaleźć. :D
    Biedny Lucas. Zostawiony tak bez wyjaśnienia. Zastanawia mnie dlaczego Vicky tak postąpiła. Ale będzie się teraz działo. Hohoho. XD Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, pozdrawiam cieplutko i duuużo weny kochana. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam nowy rozdział: http://figure-you-out.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Informuję, że po bardzo dłuugiej przerwie rozdział 9 pojawił się :)

    i niebawem zabieram się do twojego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń